Do największych zagadek przyrody należy bez wątpienia zjawisko znane pod nazwą ?meteorytu tunguskiego”. Rozegrało się ono w początkach naszego stulecia nad Wyżyną Środkowosyberyjską, a ściślej mówiąc – nad dorzeczem Podkamiennej Tunguskiej. Rankiem 30 czerwca 1908 roku po tamtejszym nieboskłonie przeleciał tajemniczy obiekt, wysyłający olśniewające światło i ciągnący za sobą smugę dymu. Wkrótce potem usłyszano odgłosy potężnej eksplozji, po czym zadrżała ziemska skorupa, a nad tajgą przeciągnęła fala gorącego powietrza, wywołując na rozległym obszarze pożar lasu. Na szczęście wszystko to rozegrało się w prawie nie zamieszkanym terenie, na którym jedynie od czasu do czasu przebywali koczujący Ewenkowie ze swymi stadami reniferów. Nie ma jednak żadnej pewności, czy faktycznie obeszło się bez ofiar w ludziach. O intensywności opisanych wyżej zjawisk najlepiej mówią relacje naocznych świadków. Na uwagę zasługują zwłaszcza przeżycia pasażerów pociągu osobowego, akurat w tym czasie podążającego magistralą transsyberyjską w kierunku Kańska. Maszynista po przejściu fali uderzeniowej natychmiast zatrzymał parowóz, gdyż – jak później twierdził – był święcie przekonany, że pociąg wyskoczył z szyn. Natomiast obsługa pociągu tuż po ucichnięciu detonacji zaczęła gorączkowo przeglądać wagony, aby ewentualnie udzielić pierwszej pomocy rannym w wyniku rzekomej eksplozji bomby zegarowej.

Zobacz też..

Nauka o meteorach i meteorytach narodziła się z wielkiego deszczu roju Leonid. Ale ile uczeni musieli włożyć wysiłku, by człowiek pozbył się wreszcie uprzedzeń i odrzucił zrodzone przed wiekami zabobony. Spadek meteorytu i towarzyszące mu zjawiska robią silne wrażenie również dziś, chociaż jego istota jest nam dobrze znana. A cóż dopiero mówić o pierwotnym człowieku, który czcił zjawiska przyrody, bo ich nie rozumiał, i dlatego tak bardzo się ich bał. Czyż meteoryt spadający z nieba przy olśniewającym świetle i ogłuszającym łoskocie nie mógł być dla nich rzeczą świętą i tajemniczą? Z pietyzmem składano je więc w hinduskich świątyniach, były czczone przez Azteków, drobne ich bryłki wkładano do indiańskich mogił. Nawet dojrzałe cywilizacje antyku wierzyły, iż upadek meteorytu jest przejawem ingerencji bóstwa, które w ten sposób oznajmia zwykłym śmiertelnikom swoją wolę, objawia im swój gniew lub życzliwość. Człowiek antyku podlegał zabobonom i nakazom swej religii dla nas nie całkiem zrozumiałym. Wiemy przecież, że nawet wybitni uczeni tego okresu nie potrafili uwolnić się od wiary we wróżby i autorytety wyroczni. Jest więc zrozumiałe, iż spadłe z nieba kamienie stawały się przedmiotem kultu. Jedynie pojedyncze okazy wykorzystał pierwotny człowiek do praktycznych potrzeb. Znaleziono kamienne piły z epoki kamiennej z osadzonymi odłamkami meteorytu, przez co wielokrotnie zwiększono ich użyteczność. Sławna stal damasceńska też miała być podobno wyrabiana z żelaza meteorytowego.